Ratler Wściekły I Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu Forumowy Pajacyków
Pies czy kot?: pies Pomógł: 36 razy Wiek: 51 Dołączył: 08 Lut 2012 Posty: 15991 Skąd: Zabrze
#31 Wysłany: 2014-11-06, 00:24
Ciech napisał/a:
puki
_________________ Bo każdy z nas ma tu jakąś swoją niszę. Jeden lubi kwarce, inny vintage. Inny tworzy tarcze sygnowane swoim inicjałem. I piękno pasji polega na tym, że wszyscy się tu mieszczą i wszyscy wzajemnie swoją pasję szanują.
Pies czy kot?: kot
Wiek: 47 Dołączył: 10 Mar 2011 Posty: 656 Skąd: Łódź
#33 Wysłany: 2014-11-06, 00:52
Zinajda napisał/a:
Około roku 1960 "Ruhla" kosztowała 180 złotych, a kilka lat później "Sportiwnyje" - 570.
W tym samym mniej więcej okresie, jakiś "Rolex" był na wystawie "Jubilera" na pl. Konstytucji (popularnie, a nie bez powodu zwanym placem Prostytucji) miał cenę 15.000. Moja pierwsza po studiach pensja (w 1971) wynosiła 900 złotych. Nie pamiętam dokładnie za ile "pani Joasia" kupiła (a raczej załatwiła) dla syna (gdzieś około 1965) "Lanco", ale było to ponad tysiąc. O ile dobrze pamiętam "Rodina" mojej Babci kosztowała we wczesnych latach sześćdziesiątych 750 zł.
PS. a wino marki "Wino" w 1966 - 17 zł.
Ale przypadek. Ja też w pierwszej pracy po studiach zarabiałem 900 zł . Tylko 30 lat później.
Czyli teraz "Ruchla" kosztowałaby ponad 400 zł. Sporo jak na buksiaka
A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola.
Ratler napisał/a:
Ciech napisał/a:
puki
Nie wywołuj Fazjego z lasu.
_________________ Kto nie chce karmić swojej armii, będzie karmił obcą.
Pies czy kot?: kot
Wiek: 47 Dołączył: 10 Mar 2011 Posty: 656 Skąd: Łódź
#35 Wysłany: 2014-11-06, 01:53
mw75 napisał/a:
Weiss napisał/a:
A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola.
Akurat to łatwo naprawić, cały czas są w sprzedaży
Nie mówię, żebym jakoś specjalnie tej sytuacji żałował
Zapewne któryś z Kumotrów był w latach 80-tych w sklepie z zegarkami. Nurtuje mnie dość mocno, czy Amfibie i Komandirskie były normalnie dostępne w sprzedaży w Polsce, czy dopiero Przyjaciele zza Buga zaczęli je przywozić w latach 90-tych? Większość z tych zegarków jest opisana cyrylicą, więc wydaje mi się, ze to jest prywatny import.
_________________ Kto nie chce karmić swojej armii, będzie karmił obcą.
Ostatnio zmieniony przez Weiss 2014-11-06, 01:58, w całości zmieniany 1 raz
Pies czy kot?: kot Pomógł: 10 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 4042 Skąd: Września
#36 Wysłany: 2014-11-06, 07:22
O ile mogę zaufać swojej pamięci, to w "Jubiler" na Jedności Robotniczej (obecnie Jedności) w Zielonej Górze widywałem wyłącznie "zwykłe" ruski. Ale zegarka za to nie oddam...
_________________ "trzeba nim począśc zeby zaczoł chodzic"
Jacek. Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu Sfermentowanego.
Pomógł: 99 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 15379 Skąd: że by...
#37 Wysłany: 2014-11-06, 08:16
Zinajda napisał/a:
Około roku 1960 "Ruhla" kosztowała 180 złotych, (...)
W 1960 Ruhle chyba nie były sprowadzane. W NRD zegarki z UMF 24 to jakiś 1963 - 64. Tak coś mi świta, że wielki szum w Polsce o "zegarkach za 18 zeta" to była coś pierwsza połowa lat 70.
BTW między kwitami od mojej WFMki z 1959 był rachunek na 3500 zł.
Weiss napisał/a:
A tak szczerze mówiąc do dzisiaj nie było mi dane spróbować jabola.
Tego nie możesz wiedzieć
No, chiba, że byłes abstynentem. Wiele razy zdarzyło się zidentyfikować znany smaczek w winach z namaszczeniem nalewanych w knajpach, na uroczystościach itp.
Weiss napisał/a:
Zapewne któryś z Kumotrów był w latach 80-tych w sklepie z zegarkami. Nurtuje mnie dość mocno, czy Amfibie i Komandirskie były normalnie dostępne w sprzedaży w Polsce, czy dopiero Przyjaciele zza Buga zaczęli je przywozić w latach 90-tych? Większość z tych zegarków jest opisana cyrylicą, więc wydaje mi się, ze to jest prywatny import.
W latach 80 Komandirskie były rzadkie nawet w Sojuzie. Nie zdziwiłbym się, gdyby były sprzedawane tylko w zamkniętych sklepach dla wojskowych. Swojego pierwszego Komandira dostałem od ruskich pilotów koło 1985 - znajomi oczy wytrzeszczali.
Gboo.
Ostatnio zmieniony przez Jacek. 2014-11-06, 08:19, w całości zmieniany 1 raz
Ja na komunie dostalem dokladnie ten sam model co ponizej ... moj chrzestny byl oficerem w Marynarce Wojennej w Gdyni, to mi skubnal go i paczke Matchbox-ow w Baltonie tez jestem ciekaw ile takie cos moglo kosztowac
W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów
Pies czy kot?: kot
Wiek: 47 Dołączył: 10 Mar 2011 Posty: 656 Skąd: Łódź
#40 Wysłany: 2014-11-06, 11:04
ALAMO napisał/a:
infectedcontrol napisał/a:
Ja na komunie dostalem dokladnie ten sam model co ponizej ... moj chrzestny byl oficerem w Marynarce Wojennej w Gdyni, to mi skubnal go i paczke Matchbox-ow w Baltonie tez jestem ciekaw ile takie cos moglo kosztowac
W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów
No to dorzucę jeszcze do porównania ceny prezentów komunijnych- Kamera Zenit Quartz 16 000 i radiomagnetofon "Emilia" 13 000. Zakładam, że komunie miałem w tym samym roku, co Alamo, czyli jakoś w 1987.
_________________ Kto nie chce karmić swojej armii, będzie karmił obcą.
Ostatnio zmieniony przez Weiss 2014-11-06, 21:59, w całości zmieniany 2 razy
Pies czy kot?: pies Pomógł: 4 razy Wiek: 43 Dołączył: 30 Lip 2012 Posty: 777 Skąd: Maryland, USA/Płock
#41 Wysłany: 2014-11-06, 19:49
ALAMO napisał/a:
W 1986, około 20 000 zł. Tyle samo co Zenit 12XP i trochę więcej niż czeska kolarka Wiem bo dokładnie takie zakupy dokonałem po komunii
Ty miałeś komunię 4 lata po mnie, to myślę że kosztowało 3x więcej ale nadal było to 20 dolarów
20000zl? Wiem ze to nie bylo malo, bo kalkuratory zegarki sie dopiero w szkole pojawily w wiekszej ilosci po 1-2 latach. Heh, pamietam ze ja chcialem dostac wtedy wieze Grundiga ponad wszystko. No ale wujo nie mial wyjazdu do NRD w roku komunii, wiec nie bylo jak kupic . Dostalem ten zegarek, matchboxy, troche kasy, od chrzestnej Ruskiego Walkmana w ktorym trzeba bylo kablem pokombinowac zeby sluchawki dzialaly i jakies ciuchy ... nie bylo zle w tym 1988, wszyscy sie cieszylismy ze dostalismy super rzeczy i bylismy wdzieczni ze dostalismy tak naprawde cokolwiek
Wtedy jeszcze mialem zegarek Lucza, ale diabli wiedza gdzie on sie podzial ... chyba na koloniach zgubilem Szkoda tylko troche ze wtedy juz mialem skladaka Wigry 3, bo jak sie kolarki zrobily popularne to musialem sie bujac tym dziadostwem az mi go ktos skubnal z piwnicy
_________________ InfectedControl a.k.a. Dawid
Ostatnio zmieniony przez infectedcontrol 2014-11-06, 19:53, w całości zmieniany 3 razy
Jacek. Klon Właściciela Kilku Fabryk Ryżu Sfermentowanego.
Pomógł: 99 razy Dołączył: 09 Lut 2010 Posty: 15379 Skąd: że by...
#43 Wysłany: 2014-11-06, 21:17
infectedcontrol napisał/a:
(...) Szkoda tylko troche ze wtedy juz mialem skladaka Wigry 3, bo jak sie kolarki zrobily popularne to musialem sie bujac tym dziadostwem az mi go ktos skubnal z piwnicy
Rok 1972 lub 73: pierwszy polski składak "Grandezza" - tylko na eksport. Oczywiście co znaczniejsi przyjaciele i krewni królika mieli takie. Cena we wskazanym magazynie 1700 zeta.
Parę lat później te rowerki (uproszczone nieco, bez lakieru metalic, ręcznych hamulców i przerzutki w piaście) były sprzedawane pod nazwą Flaming po 1750 zet.
Mniej więcej w 1973 w znaczniejszych salonach Jubilera "rzucili" kolorowe Zodiaki, te z wskazówkami na krążkach przezroczystego plastyku. Za sekundnik robiła czerwona kropka.
Cena dziwna: koło trzech składaków. Zeszły bez śladu w ciągu kilku tygodni.
A pamiętam, bo wpadałem codziennie popatrzyć. Któregoś dnia świadoma kierowniczka patriotka wezwała gliny
I chyba wtedy zegarmistrze w sklepach Jubilera dostali szwajcarskie chronolomparatory Vibrograf.
W 1988 piękna wiosna była.Trochę gwizdało i padało.
Pijany,niedopity ale na pewno nie zarzygany.
Po nocnej zmianie,i dziwnym trafem po wypłacie .
Znalazłem się na rogu kościuszki z świdnicką ,a tam państwo drodzy przepiękny prawdziwy
saloon z napisem ,,jubiler'' .
Sklep stał (z resztą jeszcze b.długo)z oczywiście najpiękniejszymi i najdroższymi rosyjskimi zegarkami.Co po linii partyjnej wcale nie było tak oczywiste
Wlajzłem i nic nie pamiętam.Po przeżyciu tej no znaczy się pomroczności jasnej,
odzyskawszy na tyle tomność żeby policzyć moniaki...
W kielni mniej o jakieś 20000,ale w drugiej plasticzne pudełko z piknym sikorem.
No nie licząc wcześniej chyba wódki ,a na pewno paru win nic innego w sklepach
nie było,no tak ale na drodze stanął mi wspomniany już wyżej jubiler.
Takim to sposobem za nabyłem piękną dużą no i oczywiście
z białym cyferblatem Rakete z kalendarzem*
Zarabiałem wtedy we Wrocławiu za naprawdę ciężką orkę około 36000 zł.
*potem jeszcze ze dwa razy powtórzyłem tę metode to na komandira
i na poljota alarma...
Pies czy kot?: pies Pomógł: 76 razy Wiek: 64 Dołączył: 03 Paź 2013 Posty: 18955 Skąd: TST
#45 Wysłany: 2014-12-11, 11:59
Jacek. napisał/a:
BTW między kwitami od mojej WFMki z 1959 był rachunek na 3500 zł.
Gboo.
Zgadza się, ojciec też za tyle kupił i chyba nawet ze dwa, trzy lata wcześniej.
Już go nie spytam...
Uczyłem się na niej jeździć, oczywiście gdy nie było go w domu, byłem wtedy jeszcze w podstawówce
A tak a propos ostatniej nowinki to dość popularne wtedy było powiedzenie:
Sprzedaj krowę, sprzedaj konie, kup zegarek marki Błonie
Szkiełko z Kielc, reszta z Łodzi a zegarek...
Oczywiście zupełnie nieprawdziwe i krzywdzące (w tej niedopowiedzianej części), nie mam pojęcia skąd się wzięło.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach