Kolejna recka mojego już byłego cykorka. Zegarek miałem krótko, musiałem sprzedać żeby ... sami wiecie: kolejny zegarek. Poniżej w kilku słowach o Seiko FFF. [b]Tekst justowałem itd, ale jak trafi się jakieś potknięcie proszę o przymknięcie oka.[/b] Więc komandira... pieriewnoj

Kilka dni temu trafił w moje ręce poszukiwany od dłuższego czasu zegarek z mojej ulubionej stajni czasomierzy SEIKO, a konkretnie model SNZH57K1. Szukałem go dość długo
i wreszcie upolowałem mój okaz od jednego z forumowych kolegów. Trudność w zdobyciu tego akurat modelu polegała nie na braku ofert handlowych w sklepach, ale na unikatowej tarczy FFF (FiftyFour Fatnthoms), którą bardzo ciężko „wyhaczyć”
Zegarek dotarł do mnie bardzo solidnie zabezpieczony. Oryginalne pudełko, przywieszka, książeczka i zdemontowane ogniwa bransolety – pełen zestaw.
Nie będę się rozpisywał na temat samej historii powstania tej tarczy (nie wiem czy mogę podlinkować stronę WWW, na której to wszystko się zaczęło”? ), bo dla aktywnych zegarkoholików

W skrócie opiszę tutaj moje odczucia w stosunku do tego Seiko, bo o technikaliach zegarka
i motorku, który go napędza napisano już wiele.
Dość powiedzieć, że to sprawdzony, nieco toporny, ale niezawodny werk. Automat, który jak to w przypadku Seiko zapewnia długie lata praktycznie bezobsługowej pracy. Oczywiście
w tym modelu przez przeszklony dekiel można pooglądać jego pracę. Ja nie mam tego
w zwyczaju, ale są tacy, którzy lubią „sobie popatrzeć”

WYGLĄD
Nie będę nikogo czarował – akurat ten zegarek kupiłem dla jego wyglądu. Może nie
z wypiekami na twarzy, ale ze sporym zainteresowaniem oglądałem jego fotki w sieci oraz czytałem opinie o nim.
Wielkość? Dla mnie idealny kompromis pomiędzy modnymi od jakiegoś czasu większymi liniami,
a wygodą używania go pod mankietem. 42 mm przy moim + - 18 cm nadgarstku to wielkość idealna. Piszę oczywiście o subiektywnym odczuciu i poczuciu estetyki. Fakt, mam w zbiorze jeden model Seiko, który odbiega od tego (BFS), ale o nim może kolejnym razem. BFS to BFS i... tyle w tym temacie na dzisiaj.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to szklony bezel. Uwielbiam drobne smaczki w stylu vintage. Może dlatego tak bardzo podobają mi się Seiko z lat 80/70 i wcześniejsze? Nowoczesny design, poza nielicznymi przypadkami nie przemawiają do mnie – i to chyba nie tylko dlatego, że mówią w języku kraju kwitnącej wiśni.
Wracając do bezela: pod szklaną warstwą umieszczono złote cyfry i podziałki. Wygląda to naprawdę klasycznie i elegancko. Bez nachalności czy przerostu formy nad treścią zegarek całkiem zgrabnie i chyba rozmyślnie aspiruje do wyższej półki zegarkowej. Jeśli dodać do tego kulturę jego pracy i mocne osadzenie (żadnych luzów itd.) to naprawdę pierwsza liga.
Ruch w przeciwną stronę do wskazówek zegara, wyraźne kliknięcia i 100% trafień podziałki w indeksy.
O kopercie napiszę tylko tyle, że jest stalowa, bardzo porządnie wykonana (jak to w „to tylko Seiko” bywa)
z bardzo ergonomicznie wyprofilowanym uszami. Szerokość między nimi to 22 mm. Jak i koperta to bransoleta. I w tym przypadku jestem usatysfakcjonowany: to nie MM wszakże, a wygląda bardzo przyzwoicie, w żadnym wypadku tandetnie czy sprawiająca wrażenie zwiniętych blaszek – jak w starszym bracie skx 007. W moim egzemplarzu widać delikatne ślady używania, no ale po pierwsze to zegarek używany a po drugie „jak coś się używa, to się zużywa”

Na szkle widać pod światło dwie delikatne ryski, może pokuszę się z czasem o cape-coda.
TARCZA
Czas przejść do sedna tej mini recki, czyli tarczy FFF. Napiszę bardzo bezpośrednio: piękna jest. A nawet JEST PIĘKNA.
Skojarzenia z ponadczasową stylistyką i elegancją BLANCPAINA zupełnie nie przypadkowa. Moje zdjęcia nie oddają w pełni jej uroku i starannosci wykonania, ale bez problemu znajdziecie w sieci kilak naprawdę artystycznych zdjeć, które wydobywają to co w niej najlepsze. W FFF wszystko mi się podoba: i krój i wielkość czcionki, i „rotor system” zamiast oklepanego „automatica”, i czerwona liczba 54 i wisienka na torcie czyli diamencik na godzinie 12. Wszystko tworzy bardzo spójną całość i nawet brak okienka daty w tym przypadku jest przemyślany i w pełni uzasadniony. W moim odczucie niepotrzebnie zachwiał by proporcję elementów tarczy.
Reasumując: JEST PIĘKNA. I basta.
LUMA
I tutaj i Seiko i twórcy tarczy FiftyFour Fatnthoms trzymają poziom. Luma świeci równo
i długo przez całą noc. Po bardzo krótkim naświetleniu (raptem kilkunastosekundowym) przez całą noc można zobaczyć która godzina. I to rzutem oka, a nie wgapianiu się w tarczę „łapiąc ostrość”. Dobra robota. Seiko przyzwyczaiło nas już chyba do tego.
… I NA KONIEC
Czy mógłbym komuś polecić ten zegarek? Oczywiście. I nie tylko do stylu casual, ale właśnie ze względu na delikatne pozłacanie i genialną tarczę spokojnie zegarek skomponuje się
w bardziej eleganckim opakowaniu. Na pewno zadowoli większość estetów, chociaż pamiętajmy... to tylko „5” z SEIKO
Czy zagości u mnie na długo? Dzisiaj tego nie wiem, bo wciąż zalega uzupełnienie kolekcji
o starego, dobrego i jakże „oklepanego” skx 007, którego musiałem sprzedać, żeby … kupić BFS-a jakiś czas temu. Niestety, życie to sztuka kompromisu i rezygnacji
z niektórych rzeczy, więc niewykluczone że FFF trafi na nasz bazarek, a ja będę się cieszył znowu skośnookim Bondem na łapie.
I kilka fotek z niedawnej wycieczki z rodzinką do lasu – oczywiście amatorskich bo i brak sprzętu
i umiejętności.
Pozdrawiam,
Hogg











