Kiedyś na któreś święta Bożego Narodzenia zobaczyłem u wujka na ręce zegarek. Był piękny, z błyszczącymi wskazówkami, białą tarczą, datownikiem, a do tego był automatyczny. Mnie jako przedstawiciela ówczesnej szkoły podstawowej zafascynował i zapragnąłem takiego mieć. Ba! stał się on moją obsesją!
Co najmniej raz w tygodniu po szkole biegłem do wieluńskiego Jubilera i oglądałem go przez szybkę za ladą, doprowadzając tym do szału Pana Sprzedawcę, który wykazywał się jednak wielką cierpliwością i pytał czasem życzliwie, czy już uzbierałem odpowiednią kwotę, czym z kolei on mnie doprowadzał do szału. Ale również i mobilizował. A ja odkładałem każdą złotówkę, aby kupić mój wymarzony... My Presssssioooooousssssss...
I w końcu z pomocą rodziców, wujków i dziadków uzbierałem. Pobiegłem szybko do sklepu i wróciłem z nowym nabytkiem i uśmiechem dookoła głowy. Zegarek był wielki, zdecydowanie za wielki na moją chłopięcą wtedy rękę, ciężki jak diabli, ale był piękny. A dla mnie najpiękniejszy na świecie.
Nie dbałem o niego za bardzo. Był moim EDC pełną gębą. Biegałem w nim, grałem w piłkę, biłem się z chłopakami, pomagałem w pracach domowych i ogrodowych, więc lądował u zegarmistrza wiele razy. A tu wskazówka spadła, a tu się tarcza obluzowała, tu automat zepsuł, tu szybka pękła... W końcu uległem magii Montany z osiemnastoma melodyjkami i Poljot zniknął gdzieś w czeluściach domowych zakamarków. Potem zainteresowałem się zegarkami ponownie i zacząłem za nim tęsknić, ale znaleźć nie mogłem. Legendy domowe głosiły nawet, że wylądował na śmietniku, albo u zegarmistrza na części. Aż tu nagle...
Brat szukając czegoś wśród domowych staroci znalazł pudełko po słodyczach, a w nim był on! Wysłał mi szybko mms-a, a ja już na drugi dzień już go miałem w swoich rękach. Tak jak się spodziewałem, był zmęczony życiem:
No ale cóż. Dziś sobota, a więc po basenie zafundowałem zegareczkowi delikatne SPA, czyli czyszczenie koperty i polerowanie szkiełka. A przy okazji zobaczyłem, że maszynista to 2616.2h, czyli powinien jeszcze pochodzić, bo dwadzieścia kilka lat na ten automat to nic
Zdjęcia ze SPA:
I efekt końcowy. Nie zmieniłem jeszcze śmiechozaura, ale nic innego dziś pod ręką nie miałem. No i nie mam pojęcia w co go ubrać
Śmiechzaurus daje radę. Powrót do łask dawnego towarzysza - naprawdę fajny happy end!
P.S czy nad P od Poljota znajduje się śrubka mocująca tarczę do werku?
Ostatnio zmieniony przez armian 2012-12-30, 18:13, w całości zmieniany 1 raz
Niespodziewanie stałem się właścicielem takiego samego Poldka. Muszę przyznać, że do tej pory zawsze uważałem go bardziej za brzydala niż zgrabny zegarek. Aż do momentu gdy trafił w moje łapska. Moje odczucia były takie same jak kolegi adventure.
Masywny, duży, do tego automat...bajka Jestem zauroczony. Akurat trafił mi się egzemplarz z gatunku "brzydkie kaczątko", tj. po odpakowaniu koperty brudny i zmęczony, ale po kilkunastu minutach czyszczenia, polerowania szkła i założenia fajnego paska zmieniający się w piękny okaz sprzed lat
Nie mam teraz możliwości wrzucenia zdjęć, ale niedługo na pewno się pochwalę. I tak jak pisał Szymek, cieszy mnie, że kolejny automacik został uratowany od zapomnienia. Bo od poprzedniego właściciela, wiem, że biedak kilkanaście lat leżał w ciemnej szufladzie.
Ok to tyle w zasadzie mam do powiedzenia. Aktualnie cieszę się i raduje z jego widoku na nadgarstku
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach