
ciekawostka to wieloraka.
Po pierwsze primo, jeden z niewielku chińczyków szczycących się WR200M.
Po drugie primo, jeden z niewielu modeli Parnisa który nie jest klonem.
Po trzecie primo, zasilane „szybkim” werkiem – o czym dalej.
Po czwarte zaś, i ostatnie primo, żywi dowód na to co ogłosiłem dawno temu : że Parnis jako marka „Ebayowa” rozwija się, i to diablo szybko.
Przedstawiam wam zatem pierwszego „nura” ze stajni Parnisa, model (jak sądzę) PA6006.

Zegarek jest spory. Może nie jest to bowowe bydle Android, ale mysle że miłośnicy odwazników nie byliby rozczarowani

Wraz z osloną koronki ma 46 mm, i 52 mm od ucha do ucha. Ździwienie można zaliczyć przy pasku – ma około 23 mm, ciekawe czy to nowy standard, czy „tak nam z frezarki wyszlo”

Jak już mówiłem w nadgarstkowych, zegarek jest typowym przedstawicielem „chinskiej szkoły”.
Oznacza to, ze obok siebie spotkamy podzespoły świetnej i wujowej jakości. Niestety, w zegarku jest tak, że jest on taki jak jego najslabszy element – generalnie więc Parnis tutaj mistrzowskich not nie dostanie

Najmocniejszym punktem jest bezel :

To wyrób monolityczny, ze stali, z ładnie, wyraźnie i niebanalnie wypukłymi indeksami. Na trojkącie znajduje się oczko z lumą. Bezel jest jednokierunkowy, ma 120 klików, i kręci się bardzo lekko i przyjemnie.
Do koronki ;

nie byloby się o co dowalić – jest dość ładnie obrobiona, gwint nacięty równo i pewnie trzyma, chwyta się ją wygodnie. Niestety, chiński „miszcz wzornictwa” postanowił ją zastosować akurat do tej koperty



Mocny punkt : szkło.

Szafir, i to fajny. Przejrzysty, ladnie wpasowany na uszczelke klinową. Brak AR.
Koperta jest fajna. Dobrze profilowana, nieźle wykończona – przejścia na uszach między szczotką a lustrem są ładne, równe, i wstydu nie ma. Gorzej wyglada od spodu, a między uszami – to jest tragedia.
Kolejny misz-masz :

Tarcza jest dobrej jakości, i bardzo droga w wykonaniu. Aplikowan e indeksy, ramka, nakladana na indeksy luma. Calośc dobrej jakości.
I byłoby pieknie, gdyby nie uzupełniały jej kuriozalnie małe do stylu zegarka wskazowki, które jeszcze na domiar złego są ażurowe

Dodatkowe kuriozum polega na tym, że same wskazowki wcale nie są złe, i bylyby niezłą opcją na modowanie jakiegoś mniejszego zegarka.
Dekiel …

jaki jest – każdy widzi. Fajny, mechaniczny grawer. Zakręca się ładnie i bez problemu.
Teraz wracamy do jednego z powodów uzasadniających zakup


Co my tutaj mamy ? Mamy ciocię Ecię 2824,w wydaniu uproszczonym – ze standardowym regulatorem. Izm jest identyczny, jak te co uzywa ich w swoich modelach z taniej linii Szanghaj. I zresztą bardzo dobrze, bo dokładnie tam jest miejsce tej prawie wiekowej Eterny. Jako że jest to jeden z niewielu chińskich mechanizmów z częstotliwością 28.800 bph, Chińczycy nie wiedziec czemu pokazują to jako wielkie dziwowisko

Zgodnie z tradycją, po wyjęciu z pudełka należy od razu wyp$@% pasek. To nawet nie jest śmiechozaur, to jest cerata.
Jedynym elementem zasługującym na chwile uwagi jest to :

Dość nietypowa zapinka motylkowa, wykonana w niezlym standardzie, z ciekawym systemem blokowania który zapewnia dość wysoką pewność. Łyżka dziegciu ? A jakże


Jak by można podsumować te wydane 250 zł ? Cóż … warto, jak zawsze. Po wymianie wskazówek – zegar nabierze porządnego 'jaja'. Zaliczył już test wannowo-prysznicowy, i jest OK. Jakiś basen mu zafunduję w weekend.
Natomiast czy warto za niego dać obecnie winszowane $140 ? Hmm … to już pytanie na które tylko wy znacie odpowiedź
