Pamiętacie sprawę, którą pokazywałem, gdy kobiecinie jakiś jubiler sprzedał Charlesa Delona za 899 zł? No to mamy kolejnego kombinatora...
Zobaczyłem na allegro taki oto zegarek:



Typowy okaz podróbki o szklanym denku. I wszystko potoczyłoby się normalnym trybem: czyli zgłoszenie do allegro, a oni prędzej czy później by tą aukcję zdjęli. Ale coś mnie tknęło i patrzę na rachunek. Podróba kupiona u jubilera! Jest nawet adres:
Eliza-Jubiler
ul. Krucza 17
Warszawa
Napisałem do wystawiającego. Ten mi odpisuje zdumiony, że jak to? Jaka podróbka? Kupił ją LEGALNIE u jubilera. Rachunek ma, jubiler nic nie mówił, że to podróbka. Mało tego: podkreślał, że to swiss i w ogóle cymes. Nie dziwię się jego zdumieniu.

Allegro także nie zareagowało i w sumie się nie dziwię, bo dla laika zegarkowego też jest wszystko OK: widać, że to legalnie kupiony towar.
Ja tylko przypomnę, że świadome wprowadzanie podróbek do obrotu jest przestępstwem. Praktycznie codziennie czytamy o nalotach policji na różne targowiska i o konfiskowaniu podrobionych towarów. Może tak czas robić naloty na tych jubilerów?
Podobne podróby można kupić u pseudozegarmistrzów, co to "paski i baterie"...
Pytanie moje brzmi: czy istnieje coś takiego jak etyka zawodowa jubilera i zegarmistrza?
BTW: Z punktu widzenia talibów z kizi ten zegarek MUSI być oryginalny: ma papiery, ma pudełko, ma przywieszkę. To pokazuje jak łatwo można się zgubić w etykietowaniu i szufladkowaniu.

BTW 2: Gdzie tkwi edukacyjna rola jakiegokolwiek stowarzyszenia zegarkowego jeśli nie w piętnowaniu takich oczywistych przestępstw?
