" Dzisiaj w końcu zebrałem się w sobie i postanowiłem spłodzić kilka zdań na temat mojego jedynego w tej chwili garniturowca: Tissot'a Le Locle.
Bardzo dobra recenzja znajduje się już na innym forum i przyznam, że była jednym z „kamyczków do ogródka”, które wpłynęły na decyzję o kupnie tego szwajcara.
Ale po kolei.
DLACZEGO TISSOT LE LOCLE?
Mając ściśle określony górny pułap cenowy na jaki mogłem sobie pozwolić (1500 zł) i określony zamysł co do przeznaczenia zegarka (garnitur, koszula, casual) oraz chęć spróbowania mechanizmu automatycznego – wybór był w miarę prosty. Oczywiście nie ustrzegłem się tego, co chyba większość z nas zna: siedzenie na www i czytanie o wyższości Świąt Bożego narodzenia nad...

Po jakiś 3 miesiącach zbierania informacji i dojrzewania do kupna, na podium ostała się Certina DS-1 oraz Tissot Le Locle właśnie. I tutaj w zasadzie wybór już był prosty, bo... finansowy.
Powiem uczciwie: oba zegarki w jednakowy sposób „czymś” mnie ujęły, bo mimo tego że znajdują się w podobnej półce cenowej oraz powiedzmy prestiżowej (co z tego, że jest to półka z rodzaju tych niższych

Ale wróćmy do naszych baranów.
Tissota kupiłem 29 marca 2012 roku w jednej z galerii handlowych, w sklepie Time Trend. Fachowa obsługa, negocjacje przez telefon i... odbiór zegarka. Oczywiście: wcześniej zegarek został obmacany w jednym z salonów.
O LE LOCLE SŁÓW KILKA ...
Ci, co czytali moje wcześniejsze wypociny, wiedzą że nie pałam szczególną miłością do zbyt wielkich czasomierzy. Tym bardziej zegarek, który ma tykać z założenia pod mankietem koszuli nie mógł być zbyt wielki.
Zegarek ma nieco powyżej 39 mm i jest to w zupełności wystarczające. Tym bardziej, że prawie całą powierzchnię koperty zajmuje szkło, co dodatkowo optycznie daje złudzenie dodatkowych mm.
I teraz jedna z dwóch najciekawszych rzeczy w zegarkach. Po pierwsze tarcza. Biała, giloszowana z pięknymi rzymskimi cyframi. Klasa sama w sobie. Pod względem estetycznym nie ma nic do zarzucenia. Uwielbiam w garniturowcach rzymskie indeksy, więc pewnie nie jestem obiektywny, ale le locle to jeden z najładniejszych zegarków tego typu. Podobne uczucia wzbudził we mnie do tej pory tylko bodajże Steinhart z takimiż cyframi.
Napis TISSOT 1853 na godzinie 12 (XII – gwoli ścisłości

Dodam tylko, że czcionka tego drugiego jest artystycznie „udziwniona” in plus oczywiście.
Wskazówki długie i smukłe, podobnie jak płynący sekundnik znakomicie oddają lekkość całej konstrukcji. Napisałem „płynący” bo rzeczywiście wskazówka sekundowa płynie wokół tarczy odmierzając kolejne sekundy. Wygląda to bardzo, bardzo efektownie.
Zastanawia mnie czasem, jak by ten zegarek wyglądał, gdyby wskazówki były niebieskie. Widziałem podobny rozwiązanie w jednym z Sea-guli, ale tylko na zdjęciach, więc nie wiem jak w rzeczywistości to wygląda.
Dla uzupełnienia opisu: na godzinie 3 (III) znajduje się okienko z datą.
Generalnie: aż chce się co i rusz sprawdzać która godzina

Przejdę do tej drugiej ciekawej rzeczy: dekielek. Właśnie na forum pojawił się wątek dotyczący „tyłków” czasomierzy i uważam, że ten le locle ma jeden z najładniejszych jakie w życiu spotkałem

Nic nie będę pisał, to trzeba zobaczyć – przynajmniej na zdjęciach. Częściowo przeszklony ukazuje na pracującą ETE 2824 – 2, pozostała część to piękny grawerunek (?).
O koronce krótko: dość duża, wygodna w obsłudze, sygnowana literką T. Jest ok.
Rozstaw uszu 18 mm (tyle wymierzyłem, chociaż gdzieś czytałem że 19 mm)
Ja kupiłem wersję na czarnym, fakturowanym, skórzanym pasku. Zapięcie oczywiście motylkowe. Dość długo musiałem się do neigo przekonywać, ale przyznam szczerze że majac do wyboru to albo klasyczne wybrał bym klasyczne. Pewnie kwestia przyzwyczajenia.
Dużo osób skarży się na słabą jakość wykonania samego paska. U mnie widać ślady użytkowania, ale nie są one jakieś szczególnie rzucające się w oczy. Przy dziurkach widać tylko lekkie ściuchranie, ale to do przełknięcia. No i następny będzie pewnie brązowy

Rezerwa chodu to wg producenta bodajże 42 godziny, mi udało się maksymalnie uzyskać 39 godzin co uważam za dobry wynik. Może to kwestia ułożenia zegarka, gdy nie jest na przegubie o odpoczywa w szufladzie? Nie wiem.
A propo rezerwy to krótko nt. mojej niewiedzy dotyczącej pracy mechanizmu automatycznego.
Jak już wspomniałem, zegarek zakładam niecodziennie, a wykonując pracę urzędasa nie ma zbyt wielu okazji do nakręcenia go ruchem ręki. Gdy sprawdziłem raz i drugi rezerwę wyniosła ona kilkanaście godzin. Zmartwiło mnie to bardzo, i zegarek oddałem do reklamacji. Serwis zrobił mu przegląd, i nic nie znalazł. Dopiero sprzedawca w salonie wytłumaczył mi, przy oddaniu Tissota w jaki sposób działa automat i że mówiąc kolokwialnie: trza Panie ręką trochę poruszać. Więc jak poruszałem, to ok 40 godzin trzymał. No cóż... człowiek uczy się cale życie

TAK czy NIE?
Bardzo udany model i chyba już flagowy. Nowoczesny a jednocześnie oddający głęboki ukłon w stronę klasycznej elegancji. Bardzo dobra propozycja dla młodszego pokolenia dżentelmenów, którzy niekoniecznie chcą zdrenować sobie portfel żeby poczuć się chociaż trochę dostojniej. Może niekoniecznie dla ludzi w wieku 50 +, ale dla 30 – 40 paru latków jak najbardziej.
Na upartego może i bym się przyczepił do jakości skórki paska, no ale... W życiu nie ma się wszystkiego

Tak jak napisałem na początku – to jedyny garniturowiec w moim małym zbiorku, ale co jakiś czas mam myśli żeby go sprzedać i przesiąść się w 100% na Seiko. Do tej pory takieJ decyzji nie podjąłem. Póki co na SAARB'a mnie nie stać, a tylko on w zasadzie w moim subiektywnym odczuciu mógłby wyprzeć Le Locle.
Generalnie: mocno TAK.
Kilka moich fotek poniżej, w sieci jest dużo innych robionych przez fachmanów, więc jest na co popatrzeć. "
Edit: Fotki ze względu na brak moich umiejętności fotgraficznym przekłamują trochę wygląd/stan zegarka in minus. Zapewniam, że nic mu nie dolega, to jakaś dziwna gra świateł czy coś, i wygląda na jednej fotce jakby był lekko "zmęczony" Nic takiego Panowie, jest ok
